sobota, 18 marca 2023

Dziwne uczucia - Spin Off

 - Leo, jesteś pewien, że to na pewno jest mapa tego miejsca?
- Ależ oczywiście mój cukiereczku, nie ma tutaj mowy o pomyłce. - Odparł mężczyzna z pewnością siebie, poprawiając na nosie różowe okulary ozdobione brokatem i kwiatkami, co wyglądało doprawdy śmiesznie w porównaniu z jego poważnymi i ostro zarysowanymi rysami twarzy, długą szczęką i wysoko zawiązanymi kruczoczarnymi włosami. Widać było, że te dziewięć lat jednak troszkę się na nim odbiło. Oczywiście dalej był tą samą osobą - jednak czas płynie, a on nic nie mógł na to poradzić. Co prawda nie starzał się tak szybko jak zwyczajni ludzie, ba! Wyglądał praktycznie tak samo jak ostatni raz gdy go widzieliśmy, ale sama długość włosów była już widoczną zmianą, podobnie jak te mięśnie których nie zrobił za pomocą magii, a swojej ciężkiej pracy na siłowni!
W końcu książę musi nosić swoją księżniczkę *czytaj: Andrew'a*
- Uhhh, pierwszy i ostatni raz pozwalam Ci się zabrać na jakąkolwiek wycieczkę. Więcej to stresu niż pożytku, zwłaszcza z tobą u boku. - Wymruczał pod nosem nasz białowłosy, niższy o głowę, demon - do nie tak dawna ich pogromca i wróg nr. #1! Uniósł swój podirytowany wzrok na męża, który nie zdawał się przejmować czymkolwiek. Ah, jak on mu zazdrościł bycia takim lekkoduchem. Przewracając oczami obrócił się tyłem do ukochanego, przodem do ulicy. 
Ta cudowna dwójka gołąbków znajdowała się w Paryżu - mieście zakochanych, które aż prosiło się by spędzić tu kilka ciepłych dni.
- Leo, skarbie, skup się.
- Tak, mięciutki kotku? - Powiedział zadziornie Leo, na co Andrew westchnął pod nosem.
- Podaj mi telefon z torby. Jest XXI wiek, powinniśmy po prostu użyć GPS jak cywilizowani ludzie.
- Ale jesteśmy demonami.
- Shush, bo poderżnę Ci gardło.
- Ahh, grozisz mi tak samo jak na samych początkach naszego związku. Miasto zakochanych już działa cuda i budzi w tobie te samą płonącą pasje i miłość! - Czarnoksiężnik niemal wykrzyczał te ostatnie słowa, jednak białowłosy był szybszy i w pore zdążył zakryć mu usta swą dłonią. Wziął sobie za męża wariata, cudownie. 
Zabierając dłoń pozwolił Leo na swobodne przeszukanie ich wspólnej torby, którą swoją drogą miał przewieszoną przez ramie, w poszukiwaniu telefonu. Znalazł go dość szybko, co było dużym plusem - Andrew nienawidził czekać.
Białowłosy szybko wpisał dane hotelu do którego mieli się udać i tak po kilkunastu minutach oraz kilku nieprzyjemnych przesiadkach - w końcu dotarli do celu.
- Na co masz ochotę? - Zagadnął niebieskooki biorąc w dłonie menu, które leżało na stoliku obok łóżka i wszystko byłoby fajnie gdyby.. - Leo? - Jego mąż nie zniknął. - Leo? LEO?! 
- Shhh, shhh, moja księżniczko. - Wyszeptał mu nagle do ucha czarnoksiężnik, który znikąd pojawił się za nim i schował go w swych objęciach.
- Jestem facetem. 
- A ja gejem. - Mówiąc to, zaśmiał się cicho pod nosem, zaczynając sunąć swymi dłońmi od ramion białowłosego do jego talii, ud, a potem znowu w górę mijając przy tym newralgiczne miejsca. - Nie uważasz, że jest tu pięknie? Oczywiście nic nie pobije widoku twoich oczu, ale chyba możemy powiedzieć, że to miejsce zasługuje by się znaleźć w pierwszej 10. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że niegdyś mój wróg jest teraz moim oczkiem w głowie i powodem, dla którego jestem wdzięczny za swą nieśmiertelność. Wiem, że nie możemy się razem zestarzeć, ale wole spędzić z tobą wieczność niż przygotować się na pożegnanie. - Kitka mężczyzny opadła na ramie białowłosego, który z wypiekami na twarzy, oddychał już troszkę szybciej. Andrew ułożył swe dłonie na dłoniach męża, doskonale rozumiejąc, co miał na myśli mówiąc te słowa. Może i nasz niebieskooki miał wredny charakterek, ale to właśnie Leo był jedynym który zobaczył w nim coś więcej - on jako jedyny zobaczył prawdziwego Andrewa Herondale. 
- Też Cię Kocham, Leo. I nie musisz pytać się o zgodę - doskonale wiesz, że nigdy Ci nie odmówię. - Mówiąc to, nasz słodki i najwyraźniej napalony niebieskooki, przesunął dłoń męża na swoje krocze. Leo na to zaśmiał się cichutko, kiwając mu głową.
- Niemniej - zawsze jest się lepiej zapytać. I wiesz, że zawsze możesz odmówić, prawda? Seks jest przyjemny tylko jeśli dwie strony tego chcą.. - Czarnoksiężnik zabrał swoją dłoń z przyrodzenia męża, by następnie ułożyć je na jego ramionach i szybciutko obrócić go w swoją stronę oraz spojrzeć mu głęboko w te cudowne oczy, które kochał nad życie. Andrew rozumiał dlaczego demon zawsze się go pytał o pozwolenie i kochał go za to jeszcze bardziej - ale ten debil powinien też wiedzieć, że nasz "słodziak" jest na niego napalony praktycznie non stop! 
- Wiem, skarbie. I bardzo się ciesze, że zawsze chcesz się upewnić, że ja również mam ochotę na seks - ale uwierz. Teraz, oraz przez 99% czasu - mam.
- Na pewno? - Zapytał niewinnie czarnoksiężnik, przechylając głowę na bok. I w tym momencie niebieskooki zrozumiał co tutaj się dzieje - ten drań sobie z nim pogrywał!
- ..Jeśli za chwile nie zaczniemy intensywnie się kochać, biorę z tobą rozwód.

I w ten oto sposób moi mili - nasza parka spędziła bardzo przyjemną noc, pełną uniesień i wyznań miłosnych.

/ - Kire.

piątek, 6 lutego 2015

2. Nie chcę być sam.

Przepraszamy pięknie wraz z Aoi za brak wpisów przez bardzo bardzo bardzo bardzo długo.
Na osłodę chcemy wam podarować drugą część opowiadania. ~!
PS. Kire zakłada nowego bloga hetero, może czasami dla was będzie coś yaoi ale to się zobaczy. ; )
Oto link.: http://special-under-world.blogspot.com/p/witajcie.html
Blog nadal jest w trakcie tworzenia, jakby co.
Tak więc, przed wami długo wyczekiwany drugi rozdział. :3
Zachęcamy do komentowania. !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy tylko chłopiec się obudził pierwsze co poszedł do łazienki się umyć. O higienie trzeba dbać. Przypomniał sobie zaraz o Morim, czy ten mężczyzna był snem. ? Nie to nie był sen, mężczyzna był prawdziwy. Aż zapiszczał z radości nadal się myjąc, był szczęśliwy, że jest dla kogoś kimś ważnym, że ktoś się o niego martwi.

W tym samym czasie demon siedział w rezydencji trzymając na kolanach młodego mężczyznę i pijąc jego krew podczas stosunku. Musiał się pożywić przed ponownym spotkaniem z chłopcem, nie mógł się na niego rzucić, w końcu jeden błąd zniszczył by jego plan który szedł dobrą drogą. Musiał mieć tego chłopca i będzie go miał. Ten blondynek go zafascynował, może posłuży mu jako zabawka, albo zwierzaczek.

Gdy Year się umył ubrał na siebie krótkie czerwone spodenki i jakąś pomarańczową koszulkę z napisem "Hug!" . Z uśmiechem poszedł w stronę kuchni odgarniając swoją niesforną jasną grzywkę za uszko. Robiąc sobie śniadanie, zaczął myśleć o tym jak od dawna a raczej od śmierci rodziców nie czuł żadnej troski, wręcz przeciwnie. Wyśmiewano się z niego, szydzono, a tu nagle pojawił się Mori i był dla niego jak starszy brat, czy nawet ktoś więcej. Zaraz się zbeształ za takie głupie myśli, Mori był dla niego miły bo po prostu martwił się o małego chłopca. Nie mógł liczyć na nic więcej ze strony mężczyzny.

Upadły anioł wiedział, że nie może zabijać za często ludzi, wszystko by się wydało, poza tym mógłby mieć do czynienia z tymi czystymi aniołami. Zły odrzucił ciało mężczyzny na bok. - Nic nie będziesz pamiętał. Obudzisz się w domu i pomyślisz, że to zły sen. - Powiedział po czym przeniósł mężczyznę do jego domu. O dziwo ten mieszkał niedaleko chłopca... może mała wizyta?

Blondynek przypominając sobie wszystkie straszne sytuację zakrył twarz dłońmi zaczynając się trzęść i cicho płakać. Ta nienawiść ze strony ludzi, ten ogromny ból jaki mu zadali bijąc go, napadając w domu. Myślał że na zawsze będzie cierpieć, ale przecież Mori mu pokazał co to znaczy dobroć i czułość. Pierwszy raz ktoś go zaakceptował. Nie wytrzymał, rozpłakał się jak małe dziecko.

Mori słyszał jego płacz, czyżby coś się stało? Jednym ruchem dłoni przebrał się w normalne ludzkie ciuchy i wyczyścił twarz z krwi. Nie mógł pozwolić by jakiś człowiek tknął jego własność. Stanął pod drzwiami chłopca i zapukał.

Year strasznie był mu wdzięczny za tą czułość oraz dobroć. Słysząc pukanie nakazał sobie się uspokoić, jednak widząc w drzwiach mężczyznę po jego porcelanowych policzkach ciekły łzy. Przytulił się do niego rozpłakując się całkowicie w jego koszule.

- Ojej maleńki. - co jak co ale anioła ciemność trudno zaskoczyć ale to ? Po prostu był w szoku. Wziął go na ręce i zamknął drzwi. Zabrał go do sypialni i posadził na łóżku klękając przed nim. - Maleńki co się stało? Proszę nie płacz - Pogładził jego policzek rozcierając jego łzy.

Chłopiec ufał mu więc dał się zanieść do sypialni. Gdy tylko mężczyzna wycierał jego łzy spojrzał na niego z czułością. - Dziękuję Ci Panie Mori, jest pan dla mnie taki dobry. Do tej pory byłem tylko poniżany, bity i napadany, gdy już byłem na skraju załamania i depresji, ty mi pokazałeś czułość i dobroć. Jesteś wspaniały. Dziękuję.. - Przytulił się do niego jeszcze mocniej składając delikatny pocałunek na jego policzku.

Mori nie był w stanie się poruszyć. Co to było? Co się z nim działo? Czuł jakby wielki kawał lodu wewnątrz niego troche stopniał. Musiał się wziąć w garść. - Mój malutki. Sporo przeszedłeś. Niestety świat jest niesprawiedliwy i bardzo niebezpieczny - Spojrzał mu w oczy. - Ale od dzisiaj masz mnie. Ja cię obronię. Dobrze? - Uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec złapał mężczyznę za dłonie szepcząc. - Dobrze. Dziękuję raz jeszcze. - Wytarł wolną dłonią łzy patrząc rozpromienionym uśmiechem na mężczyznę. Był dla niego taki czuły. - Uwielbiam Cię Mori-san. - Zarumienił się Delikatnie przyglądając się twarzy mężczyzny. Mężczyzna zaśmiał się i przytulił go po czym zgrabnym ruchem wziął go na ręce. - A teraz wracamy do śniadania, musisz coś zjeść a potem pójdziemy na małe zakupy. - Puścił mu oczko. Wyszedł z sypialni idąc dobrze znanym sobie korytarzem do kuchni. Posadził go na krześle przy stole i dokończył za niego śniadanie. Podał mu kakao i kanapeczki obejmując jedną ręką. Nie musiał tego robić, lecz chciał.

Blondynek wtulił się w niego czule , było mu tak bardzo ciepło kiedy ten go nawet delikatnie dotykał. Gdy tylko usiedli zaczął jeść, ale później już nie mógł nic w siebie wsadzić, więc Mori dokończył za niego co sprawiło, że tylko mocniej się zarumienił.

- No dobrze, a teraz uciekaj się ubrać. Tylko ciepło, dzisiaj jest chłodno - Powiedział demon i pogłaskał chłopca po głowie. - Idziemy na małe zakupy - Powiedział wyglądając zza salonu by chłopiec idący w stronę pokoju mógł go usłyszeć. Sam czekał na niego w kuchni popijając kakao.

Zarumieniony zielonooki poszedł do swojego pokoju szukając w szafie jakiś odpowiednich ciuchów. W końcu wybrał czerwone rurki z czarnym puchatym sweterkiem. Wyglądał w tym komplecie rozkosznie, to musiał przyznać. Z radością poszedł do mężczyzny, nie wiedział czy spodoba się w tym Moriemu, a bardzo chciał by ten zwrócił na niego uwagę.

- Ślicznie wyglądasz -pochwalił mężczyzna i chwycił jego drobną dłoń. W tym stroju chłopiec wyglądał kusząco, a spodnie idealnie opinały jego pośladki. Wychodząc z domu poczekał aż chłopiec zamknie dokładnie dom po czym przed domem czekał sportowy wóz, do którego zaraz wsiedli. " Ah, bycie aniołem ciemności jest takie wspaniałe " - Pomyślał odpalając silnik.
Pojechali do centrum handlowego
.

wtorek, 18 listopada 2014

1. Nie chcę być sam.

Ohayo ~! Dziękujemy że tak często odwiedzacie naszego bloga, za niedługo będzie 1.000 wyświetleń. Nawet nie wiecie ile to dla mnie i Aoi znaczy. Żeby nie przeciągać zapraszam was na nowe opowiadanie, mam nadzieje że się wam spodoba. ~! Zapraszamy do komentowania. !

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mori wylądował o północy na cmentarzu. Przyciągnął się po chwili chowając skrzydła. Jego długie do pasa włosy skróciły się do ramion. Czarna szata zmieniła się na wytarte jeansy i bordowa jak krew koszulkę. W ręku trzymał skórzana kurtkę.
- Pora się zabawić - mruknął i uśmiechnął się zadziornie. Myślał że jest sam na cmentarzu jednak grubo się pomylił. Mały blondynek w wieku 15 lat, z dużymi zielonymi wręcz głębokimi oczami kierował się w stronę cmentarza z dość smętną miną, może to już rok, ale nadal czuł ogromny ból i pustke. Przed północą dokładnie o 23.49 zmarli jego rodzice dokładnie rok temu, on akurat wtedy był w szpitalu pod opieką lekarską, miał bardzo słabe zdrowie, ale już było lepiej, nawet o wiele. Stanął przed grobem swoich rodziców z różami w dłoniach jak i zniczem, klęknął zapalając znicz, na obu położył również róże. Wstał zmawiając modlitwe, gdy skończył wybiła północ i poczuł mocny wiatr. - Hu?. Mori nie spodziewał się zobaczyć kogoś na cmentarzu a tym bardziej dziecka. W sumie słodkie stworzenie.- Mhm.. Kogo my tu mamy. Mała owieczka zabłądziła? - Zapytał ciepło. Musiał udawać miłego by zyskać zaufanie chłopca, nie wiedział dlaczego, ale czuł że ta dusza jest lepsza od innych. - Nie boisz się sam po ciemku po cmentarzu chodzić? Twoi rodzice będą się martwić - powiedział z udawaną troską w oczach. Chłopiec miał już uciekać, krzyczeć, rzucać czym popadnie. Jednak słysząc ten ciepły głos poczuł się tak miło.. Spojrzał na mężczyzne zaraz mocno się rumieniąc. Był.. po prostu nie do opisania. - A-Ano.. Przyszedłem właśnie do rodziców. Zginęli rok temu, kiedy ja byłem w szpitalu. - Blondynek nie wiedział dlaczego powiedział tak bardzo istotną rzecz nieznajomej osobie, nie rozmawiał z nikim na ten temat, nawet z panią psycholog. Upadły Anioł spojrzał na niego i pogłaskał go po głowie.- Przykro mi cukiereczku. Chodź odprowadzę cię do domu. To niebezpieczne kręcić się tak po okolicy. Jeśli chcesz możesz po kogoś zadzwonić jeśli nie chcesz wracać ze mną. - powiedział. Już czuł, że chłopiec coraz bardziej mu ufa, chociaż znają się kilka minut. Blondynek czując jego miły gest zarumienił się tylko mocniej. - D-Dobrze.. Nie mam do kogo zadzwoić, j-jestem sam. - Położył dłoń na ramieniu patrząc w bok zawstydzony mężczyzną, czuł sie przy nim przyjemnie i tak ciepło, nie podejrzewał że ktoś tak miły mógłby być zły. - P-Przepraszam, zapomniałem sie przedstawić. J-Jestem Year. - Ciągle się jąkał z zawstydzenia, które potęgowała myśl że mężczyzna może go odprowadzić. - Uroczy z ciebie chłopiec Year. Jestem Mori i jeśli pozwolisz odprowadzę cię do domu. Będę czuł się lepiej wiedząc, że bezpiecznie dotarłeś do domu - wyciagnął do niego dłoń.
- To jak? Oh pewnie zmarzłeś - Zdjął swój płąszcz i otulił nim chłopca.
- Jest zimno a ty tak nie ubrany - skarcił go czule. W duchu śmiał się z naiwności chłopca. Jeszcze kilka razy niby przypadkiem na siebie wpadną i chłopak sam do niego przyjdzie. - Dziękuję Panie Mori. - Zakrył twarzyczke w jego płaszczu zaraz przyjmując skarcenie dużym rumieńcem i tylko mocniejszym zawstydzeniem. - J-Jest pan kochany. - Spojrzał na niego jednak szybko nie wytrzymał jego wzroku i spłoszony spojrzał w bok. Jego serce biło jak szalone, pierwszy raz był w takiej sytuacji. - Ch-Chodźmy. - Szepnął cichutko ruszając w stone wyjścia cmentarza.


Demon chwycił jego dłoń i owinął wokół swojego ramienia. - Prowadz malutki - Szli powoli, mężczyzna co jakiś czas poprawiał mu płaszcz szczelniej go owijając. - Na pewno trudno ci jest mieszkać samemu. Jeśli mogę jakoś pomóc, to chętnie to zrobie, nie musisz się mnie wstydzić ani bać. - pogłaskał go po głowie. Blondynek gdy tylko szedł z nim pod ramie nie mógł opanować bijącego serca, dostawał wręcz istnych palpitacji. - T-Trochę smutno mi jest samemu.. D-Dobrze Panie Mori, nie boję się pana. - Uśmiechnął się rozkosznie czując ten gest, było mu miło z Morim. Demon tylko uśmiechnął się ciepło w głowie już obmyślając plan co nastepnie zrobi i gdzie się spotkają. - Cieszę się - puścił mu oczko. W końcu doszli do domu chłopca. Mężczyzna przyjrzał się i pokręcił głową. - Zamknij przynajmniej dobrze drzwi, to niebezpieczna okolica - powiedział rozglądając się. W sumie nie było tu nic groźniejszego od niego. - D-Dobrze, Obiecuje że zamke się szczelnie. - Powiedział ochoczo chłopiec patrząc zaraz na Moriego, chciał mu się jakoś odwdzięczyć, był taki miły. - M-Może chciałby pan zajść na kawe lub herbatke? - Podszedł do niego bliżej zaraz prowadząc prosto do domu, musiał mu się odwdzięczyć. - Oh nie chciałbym ci przeszkadzać, jednak nie powiem. Chętnie spędziłbym z tobą jeszcze troszkę czasu - powiedział i poszedł za nim.- Zrobimy tak, ty idź weź ciepłą kąpiel - Pogłaskał blondynka po głowie. - A ja nam przygotuje herbatę, poradze sobie. - Gdy chłopiec mu pokazał gdzie trzyma paczuszkę z herbatą i kubki Mori pogłaskał go po głowie.
- No uciekaj, jesteś lodowaty, a ciepła kąpiel dobrze ci zrobi - Pstryknął go delikatnie w nosek. W duchu już zacierał ręce, nie wiedział, że aż tak dobrze mu pójdzie. -


Dobrze.. - Szepnął cichutko zielonooki jak oczarowany, może to przez to że był przy nim Mori, czy może dlatego że w końcu nie jest sam tylko z kimś. Powiesił płaszcze swój jak i mężczyzny po czym poszedł do łazienki nalewając od razu do wanny gorącą wodę. Mężczyzna zrobił herbatę i kilka kanapek by chłopiec zjadł coś przed snem. Ten mały, już jadł mu z ręki. - Nie spiesz się. Poczekam na ciebie. - Powiedział pukająć do drzwi łazienki i sprawdzając czy chłopiec go słyszy. - Poczekam w kuchni. - Wrócił do kuchni i usiadł na krześle rozglądając się. Bardzo ubogo chłopiec mieszkał. To smutne... Mimo że chciał jego krwi i ciała nie znaczyło, że wiedział w jak złych warunkach chłopak musi mieszkać. Year jeszcze szybko sie umył, wytarł i założył swoją standardową piżamke w króliczki. Wyszedł z łazienki i od razu powędrował do kuchni, myśl że ktoś na niego czeka bardzo go uszczęśliwiała. Usiadł obok mężczyzny rumieniąc się mocno, był taki przystojny ale przecież, na pewno nie zwróciłby nawet na niego uwagi. Ehh.. nasz Biedny blondynek nawet nie zdawał sobie sprawy jaki jest uroczy i śliczniutki. - Dziękuję. - Szybko cmoknął go w policzek znów się rumieniąc. Mężczyzna zlustrował go wzrokiem z aprobatą. Urocze stworzenie, z tym musiał się zgodzić, blodn włoski, zielone śliczne oczka, a ta piżamka sprawiała ,że wyglądał słodko i niewinnie a zarazem kusząco. - Zjedz kolację. Nie powinieneś zapominać o posiłkach a założe się, że nie jadłeś jeszcze - pogroził mu palcem. - To mój numer telefonu i adres. Jakby coś się działo, lub po prostu będziesz chciał porozmawiać nie krępuj się i dzwoń - Pogłaskał go po głowie.
- Dobrze? Obiecasz mi to? Wiem, że się nie znamy, ale po prostu nie mogę cię tak zostawić, jesteś uroczym stworzonkiem nie chce by coś ci się stało -uśmiechnął się miło jednak w duchu miał ochotę wziąć go tu i teraz. Był dobrym aktorem, to trzeba było mu przyznać. - Dobrze. - Szepnął chłopiec biorąc kęsa kanapki, tym samym wziął numer telefonu mężczyzny i z zapałem kiwnął główką. -Obiecuje że będę dzwonić i będę się pilnować. - Powiedział zadowolony chłopiec, Mori był na prawdę miłym mężczyzną, i do tego jak bardzo przystojnym. - Dobrze, cieszy mnie to bardzo - Wypił herbatę do końca wstając powoli. - Ja już się będę zbierał, zamknij drzwi i okna, nie chce żebyś się przeziębił króliczku. - Podszedł do drzwi. - Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda nam się porozmawiać. Śpij dobrze - Ucałował chłopca w czoło i wyszedł, jednak poczekał aż chłopak zamknie dokładnie za nim drzwi. Jeśli coś by mu się stało to straciłby całą zabawę prawda? - Dobrze, zrobie wszystko o co pan prosi. - Zachichotał rozkosznie gdy tylko mężczyzna spojrzał się na niego. - Też bym tego bardzo chciał. - Zarumienił się mocno czując pocałunek na czole, jego serce wręcz się rwało. Gdy tylko mężczyzna wyszedł Zamknął drzwi na klucz, to samo zrobił z oknami i poszedł spać. Demon Wrócił do swojej rezydencji. Nie było po co tu czekać, chłopiec poszedł spać. Następnego dnia czekał na telefon, wiedział, że zadzwoni. Bez powodu, ale chłopiec na pewno się odezwie. - Już niedługo skosztuję tego słodkiego aniołka. - Mruknął upijając łyk wina z kieliszka.

piątek, 7 listopada 2014

10. Dziwne Uczucia. The End ~

Pisząc ten rozdział.. płakałam, mam nadzieje że wyczujecie tu jak dużo serca włożyłam w pisanie go. Miłego czytania. Czytając słuchajcie tego. : https://www.youtube.com/watch?v=QdDwdrKSXhc

Kire i Aoi. ~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I tak minęły kolejne miesiące spędzone w towarzystwie Leo, Andrew strasznie się cieszył że jest z demonem chodź kiedyś tak je potępiał. Właśnie siedzieli przed telewizorem w ich wspólnym pokoju oglądając jakiś Horror, ku zaskoczeniu białowłosego, to czarnoksiężnik bardziej bał się oglądać film niż on sam. - Haha, kochanie, to tylko film. - Zaśmiał się miło dla ucha niebieskooki spoglądając na twarz trochę uspokojonego Leo. - Jesteś demonem - czarnoksiężnikiem. Nic straszniejszego od ciebie nie ma. - Leo spojrzał na swojego kociaka spodełba, wziął to za uraze no ale, przyzwyczaił się do takiego typu słów. Dobrze wiedział że jego maluch tak naprawdę tylko się z nim droczy. Zgarnął zabłąkany czarny kosmyk niebieskookiego cofając mu go za ucho. Ostatnio zauważył, że Andrew stał się milszy, ba, nawet czulszy. A do tego również w nich obu zaszły zmiany z zewnątrz jak i wewnątrz. Niebieskooki był bardziej dojrzalszy, miał dłuższe włosy które były od niedawna koloru białego oraz krótką grzywkę dodającą mu uroku. Natomiast Leo miał krótko ścięte włosy z grzywką bo to już u niego norma. Andrew przechylił głowę na lewą stronę, a wraz z ruchem jego głowy na lewą stronę poleciał jego warkocz, Leo widząc to nie mógł powstrzymać uśmiechu. Tak bardzo się zmienili przez te ostatnie miesiące. - Może masz ochotę na mały wypad? Ty i ja, jutro wieczorem. - Zagadnął krótkowłosy zgarniając błąkające się białe kosmyki swojego misiaka, który czując nawet jego najmniejszy dotyk spłonął obfitym rumieńcem. - D-Dobrze.. - Zająkał się na czym się złapał. Jeszcze bardziej się zawstydził klnąc w myślach dlaczego tak bardzo musi go kochać. Kiedyś nawet dotyk tak bardzo go nie podniecał jak dziś, teraz wystarczy sam wzrok oraz oczko puszczone w jego stronę od czarnoksiężnika a nasz niebieskooki peszył się jak sarenka. - Czy mi się wydaję, czy jesteś milszy? - W jednej sekundzie znalazł się przy uchu Andrewa szepcząc mu te słowa do ucha, tym samym owiewał jego kark gorącym oddechem sprawdzając tą słodką reakcje. - Z-Zawszee byłem m-miłyyyy .. ! B-Bakaaaa ! - Jęknął cichutko kładąc dłonie na torsie mężczyzny którego odciągnął od siebie. - Robisz to specjalnie! Ale wiesz co, demonie? Też tak mogę. ! - Od czasu do czasu wracał charakterek prawdziwego Andrewa, czego Leo najbardziej się bał. Kiedyś wiedział że Andrew wybucha co chwila, ale teraz, jego maluch był istną tykającą bąbą która nie wiadomo kiedy wybuchnie. Pewny siebie niebieskooki przejechał palcem po kroczu ukochanego od razu wyczuwając jak mu twardnieje. - Haha, zboczeniec. - Polizał go po karku całą dłonią zaczynając masować jego erekcje przez materiał spodni. Słyszał przy uchu sapanie ukochanego, szybko przestał zostawiając mu niedosyt oraz ból w kroczu do póki sobie nie ulży, ale co jak co, wiedział że bez niego jego mężczyzna sobie nie poradzi. Ostatnio zauważył że tylko on potrafił doprowadzić go do orgazmu więc to wykorzystywał. - A teraz przepraszaj. - Zażądał do załamanego Leo który zaczął odczuwać ogromny ból w jądrach, było źle, bardzo źle. - Mówie coś. - Niecierpliwił się. A to był zły znak. Również przez ostatnie miesiące kształcił swą walkę mieczem, oraz wręcz. Od niedawna miał drugą broń, miecz Lucyfera który zdobył mu Leo, do tej pory, nie wiedział jak, ale niech to lepiej pozostanie tajemnicą. Do tej pory nie wiedział kim jest ojciec Leo, wiedział że był demonem, ale za każdym razem gdy się o niego pytał czarnoksiężnik milkł i zmieniał temat udając że wcześniejszego nie było. Powracając do obecnej sytuacji, oglądał z rozbawieniem jak demon chowa resztki godności i mówi. - Mój kochany.. Aaa.. Władco. B-Bardzo Cię przepraszam z-zaaaa, mój idiotyyyzm! - Jęczał od czasu do czasu w zdaniu z bólu. Skorupa Andrewa opadała z każdym kolejnym jego słowem. Dłonią na nowo zaczął masować krocze mężczyzny całując go głęboko, co skończyło się tym że zaraz pod nim leżał na miękkim łóżku. - Tak Bardzo Cię Kocham Leo.. Chciałbym być z tobą na zawsze ale, nie chce być demonem, pomimo tego że Kocham Cię całym sercem, demony nadal sprawiają że mam ochotę albo je zabić, albo siebie. - Westchnął cicho przytulając się do gorącej dłoni ukochanego która go tak czule głaskała po policzku. Leo Chciał coś powiedzieć, nawet otworzył usta kiedy jego wypowiedź została nadana komuś innemu.

- Jeśli tak bardzo chcesz być nieśmiertelny, mogę ci pomóc umrzeć, ale powrócić do życia, będziesz musiał sam braciszku.! Simon, teraz!

Przez okno wleciał Simon, przyjaciel Leo który od niedawna był jakiś rozdrażniony. Leo jeszcze wtedy nie rozumiał jego zachowania, ale teraz, pojął wszystko. Spojrzał na postać stojącą przy drzwiach. Zamarł. - Izabelle?! - Ryknął wściekły przypominając sobie jak przez nią o mało co nie stracił życia Andrew. Wstał z łóżka niemal od razu napierając na dziewczyne która bez trudu uniknęła jego ataku.

- Oh kochanie, przez te kilka miesięcy ćwiczyłam refleks w czeluściach lochów do których mnie posłaliście! - Izzy była cholernie zła, nie rozumiała dlaczego Leo jej nie chce, przecież nic jej nie brakowało. - Mogę ci dać jeszcze jedną szanse Leo! Będziemy szczęśliwą rodziną z dziećmi, ja ci mogę dać wiele, Andrew natomiast nic. ! - Zaśmiała się triumfalnie co bardziej przypominało śmiech psychopaty który wyszedł z psychiatryka. Leo rzucił się na Izabelle łapiąc ją za ramiona.

- Zniszcze Cię, Zginiesz, Umrzesz z mojej ręki ! - Izabelle w to nie wierzyła do póki nie wyczuła tej aury. Przecież.. Taką samą aurę miał.

- Ty jesteś synem L.. ! - W połowie wypowiedzi Leo zmiażdżył dziewczynę w proch, dosłownie. Zanim zdążył spostrzec Andrew i Simon walczyli na śmierć i życie, Simon był demonem więc miał przewagę nad Andrewem który był człowiekiem. Andrew odparł atak Simona zadając mu cios drugim mieczem, Simon tylko się zaśmiał a jego rana szybko się zregenerowała. Białowłosy cofnął się o krok jednak był za wolny, w jednej chwili był w pokoju a w drugiej był za oknem. To były ułamki sekundy kiedy spadał na posadzke zrobioną z kamienia. To była tylko chwila. W jednej czuł otępiający ból który przeszył całe jego ciało, od głowy aż po stopty, najgorszy ból czuł w karku który był złamany.


Otępienie, Strach, Ból, Nienawiść, Złość, Bezradność, Smutek, Senność, Szczęście.

To czuł Andrew do póki nie zamknął powoli oczów. Był taki śpiący a cały jego ból znikał zostawiając za sobą pustkę oraz ciarki które stopniowo przechodziły. Zamknął oczy całkowicie oddając się krainie morfeusza, jednak uśmiechnął się pod nosem zdając sobie sprawę ile miał szczęścia, ile radości, ile miłosci dał i brał od Leo. Teraz może umrzeć z czystym sumieniem, Leo będzie na nowo szczęśliwy z kimś innym, a jego śmierć i tak miała kiedyś nastąpić. Szepnął niemrawo ostatnie słowo które brzmiało. - Dziękuję.. - Po czym jego głowa opadła a w okół jego postaci lśnił szkarłat. Krew która wydobywała się z jego rozwalonej oraz zmiażdżonej głowy, z brzucha którego rana coraz bardziej się otwierała, z rąk, z nóg.. Z niego całego.

Leo nie mógł uwierzyć, nie mógł. Kilka minut zajęło mu przyswojenie że Andrew spadł.. wypadł przez okno. Nie, to Simon go wypchał i był z tego widocznie dumny. Rozejrzał się w około, nie wiedział go. Podszedł do okna mając chodź cichą nadzieje że Andrew żyje, że złapał się czegoś i teraz żyje. Jednak to co zauważył wstrząsnęło nim. - ANDREEEW! - Wyskoczył przez okno znajdując się tuż przy zmasakrowanym ciele. Ten upadek był śmiertelny. Żaden człowiek nie przeżył by takiego ciśniena z 10 piętra, nawet Łowca. Po jego policzkach spływały ogromne łzy które towarzyszyły ogromnemu szlochowi. Drżącą ręką pogłaskał go po już szkarłatnych włosach. - Obudź się Andrew.. P-Pora wstawać.. A-Andrew.. - I ta złudna nadzieja która towarzyszyła jego słowom. W ciągu kilku minut w okół nich zebrała się nie mała grupka ludzi, przyjeciele Andrewa, ich wspólni przyjaciele, widząc ten okropny widok nie obyło się bez płaczu. - Andrew! - Wziął w ramiona bezwładne ciało które z każdą chwilą traciło coraz więcej krwi, oczy już nie były takie lśniące jak lazurowe może, teraz wyglądały jak wyblakły szary. Demon widząc to rozpłakał się na dobre mocniej przytulając trupa. - Ty żyjesz, ty żyjesz, ty żyjesz.. - Powtarzał jak w amoku głaszcząc zwiędczałe ciało które traciło na odporności. Chciał by Andrew żył, ale wiedział że nie chciał być również demonem. Ale musiał złamać tą obietnice, nawet jeżeli Andrew go znienawidzi, nawet jeśli już nie będą razem. Andrew będzie żył, a Leo tylko tyle potrzebował do szczęścia. Wbił kły w kark trupa pijąc resztki krwi, wypijając ją położył Andrewa na ziemię całując go zaraz mocno. Zrobił w swoim brzuchu ranę z której zaczęła wypływać krew, lecz nie przez ranę tylko przez usta. Tym sposobem oddał połowę swojej krwi białowłosemu. Cofnął się do tyłu wycierając usta od resztek krwi. - Niech niebo z piekłem sklepi się w jedno. Niech Lucyfer pożąda życia twego, niech Razjel ochrzci twą duszę. Niech piekło przyjmie twe katusze! - Ryknął na cały głos, jak mówił tak się stało, niebo przybrało czerwoną barwę a na niebie pokazały sie dwaj mężczyźni. - Lucyfer, Razjel. Ojcze użycz mi tej siły. ! - Lucyfer kiwnął głową potwierdzająco a jego czarne oczy otworzyły się niebezpiecznie celując jednym ze swoich promieni w ciało Andrew, Razjel natomiast skierował złoty promyk światła na białowłosego. Oboje zaczęli modlitwę która sprawiała że Andrew przybierał koloru, jego rany się sklepiały, krew Leo zaczęła krążyć w jego żyłach a on powoli się wybudzał.

To było jak sen. Najpierw znajdował się w pustce która wcale mu nie przeszkadzała. Było mu dobrze. Jednak to nie potrwało za długo. Kolejna dawka bólu. Poruszył się nie spokojnie zaraz krzycząc na całe gardło, zaczął walić pięściami gdzie popada chcąc się pozbyć tego uczucia. Czuł metaliczny smak w ustach. To była krew. Krzyczał jeszcze głośniej na co Lucyfer uśmiechnął się triumfalnie oddając władzę nad chłopcem swojemu synowi, Leo. Andrew otworzył powoli oczy a jego serce biło jak szalone co nie było miłym uczuciem, pierwsze co zauważył to Leo. Uśmiechnął się delikatnie całkowicie opuszczając złość, był żywy. Zamknął oczy uśmiechając się by jutro przyjąć bolesną prawdę.

- Kochanie wstawaj.. - Szepnął miękkim głosem Leo do ucha Andrewa całując go w zaróżowiały policzek. Andrew tylko mruknął coś niemrawo siadając powoli, pomimo tego że nie miał ran, nadal odczuwał jakby nie zniknęły. - Czas bym powiedział ci coś ważnego. Jednak, najpierw się ubierz. Mam dla ciebie niespodzianke. - Uśmiechnął się delikatnie na co białowłosy tylko kiwnął głową potwierdzająco. Wstał powoli z łóżka łapiąc się ściany. Widział pustke. Nic nie widział. Był ślepy, wczoraj przy obudzeniu się mógł przez chwilę ujrzeć twarz ukochanego która na zawsze pozostanie mu w pamięci. Uśmiechnął się pod nosem spoglądając żywym spojrzeniem na ukochanego, Leo tylko uśmiechnął się smutno podchodząc do Andrewa. - Leo.. odprowadzisz mnie do łazienki? Muszę się umyć. - Szepnął cicho szukając po omacku dłoni męzczyzny która znalazła jego i splotła ich palce razem. Jego maleństwo nie widziało, jednak nadal się uśmiechało. Też będzie twardy dla swojego małego kociaka. Objął go jedną ręką w pasie prowadząc w stronę łazienki. Odkręcił wodę pod prysznicem pomagając białowłosemu się rozebrać. - L-Leo.. - Szepnął cichutko Andrew dłońmi błodząc po twarzy demona, palcem przejechał po jego wargach delikatnie je całując. Mógł sobie teraz tylko wyobrazić jak Leo wygląda, chodź znał każdy skrawek jego ciała, czuł jakby poznawał go na nowo. Rozebrany wszedł pod prysznic dłońmi szukając po omacku gąbki, Leo nie mógł wytrzymać tego widoku. To było nie fair. Dlaczego Andrew musiał cierpieć za nie swoje krzywdy? Po jego polikach po raz kolejny spływały łzy, jego maluch był bezradny, a jego żywe oczy pomimo tego że nadal odzwierdziedlały lazurowe może, były puste z czego zdawał sobie sprawę. Wystarł łzy podchodząc do swojego maleństwa. - Głupiku, wystarczyło poprosić. - Wziął w dłonie gąbke zaczynając myć roześmianego Andrewa który nie pokazywał po sobie słabości oraz smutku który mu towarzyszył. Pamiętał swój pierwszy szok gdy zrozumiał że Andrew będzie ślepy. Po przemianie Andrewa, kiedy jego kociak zasnął zaniósł go do ich pokoju. Tej samej nocy Andrew się obudził, chciał pójść po coś do picia jednak skończyło się na tym że po otworzeniu oczu był spanikowany, jednak szybciej przyswoił fakt że nic nie widzi od Leo który całą noc nie przespał obwiniając się za wszystko. Jednak Andrew żył, to się tylko liczyło. Gdy skończył myć zaśmianego po uszy białowłosego pocałował go w policzek co skończyło się mocnym rumieńcem. - Idiota. - Wytkał język ukochanemu dając się wyprowadzić z pod prysznica oraz wytrzeć. Leo owinął go ręcznikiem w okół bioder niosąc do pokoju w którym wybrał mu ciuchy. - L-Leo.. czy to znaczy.. że nie mogę już walczyć? - Szepnął cicho Andrew siedząc już ubrany w objęciach swojego mężczyzny. - Nie wiem kochanie.. Raczej nie. - Szepnął cicho, wiedział że Andrew od małego uczył się walki mieczem by móc obronić swoich bliskich co teraz było nie wykonalne. Teraz Andrew musiał by zacząć od początku, a to by było dla nich obu ogromnym bólem psychicznym. - Dobrze wiedzieć.. - Udawał twardzego chodź w środku nie wytrzymywał tego wszystkiego, jednak myśl że Leo już zawsze będzie obok niego napawała go szczęściem. Podniósł pusty lecz żywy wzrok w stronę głosu uśmiechając się czule, jednak nie dał rady ukryć łez które spływały po jego policzkach. - Dziękuję Leo. Tak bardzo Ci dziekuję.. - Przytulił się do torsu ukochanego zamykając oczy oraz ciesząc się tą chwilą. Tym że są razem. Leo widząc jego łzy z trudem powstrzymał swoje, objął go mocniej przytulając do siebie by zaraz pocałować głęboko. Nie miał powodu do smutku, byli szczęśliwi i o to cały czas chodziło. Andrew odwzajemnił pocałunek głaszcząc czarnoksieżnika po włosach które tak uwielbiał, całego go uwielbiał. Jednak szybciutko się od niego oderwał uśmiechając się szczerze. - To co z tą niespodzianką? Jeśli to znów będzie jakaś lolitkowa sukienka to cię zabije demonie. - Prychnął niczym kociak przypominając sobie ich *wieczór uniesień. Leo nie mógł powstrzymać śmiechu, jego kociak nic się nie zmienił z czego cieszył się ogromnie. - Ah, zniszczyłeś mój plan. No ale, to nie to. - Wziął go na ręcę wychodząc z pokoju, ruszył z nim w stronę wyjścia. Białowłosy poczuł powiew wiatru więc tylko mocniej wtulił się w kark mężczyzny który szedł przed siebie z uśmiechem na ustach. - Jaka jest pogoda Leo? - Było ciepło jednak wiatr był już ciut zimniejszy. Wieczór? Tak, to był wieczór. Ptaki już tak nie śpiewały jak rano a wiatr był spokojniejszy. - Wieczór kocie. - Niebieskooki uśmiechnął się triumfalnie, zgadł. Zaraz poczuł pod sobą krzesło na którym usiadł wygodnie, już nie czuł bliskości Leo więc zaczął panikować. - Leo? Leo?! - Jego oddech przyśpieszył ale szybko poczuł przy sobie to kojące ciepło. - Jestem tu maleńki, jestem. Siedzę obok ciebie, nie bój się. - Andrew odetchnął z ulgą uśmiechając się delikatnie. - Przepraszam że jestem dla ciebie ciężarem.. - Leo tylko prychnął czochrając mu włosy które tak śmiesznie się ułożyły. Nie mógł powtrzymać miłego uśmiechu. Jego maluch był rozkoszny. - Nie jesteś.. Nawet tak nie myśl kochanie. - Miał pewność tego co robi. Chciał na zawsze pozozstać obok Andrewa nawet jeśli miałby sie nim opiekować wiekami, to będzie to robił, ponieważ to będzie dla niego największe szczęście w życiu. Puścił dłonie białowłosego który przechylił głowę na bok, słyszał go przed sobą, ale nie wiedział co takiego robi. Jednak to co nastąpiło wstrząsnęło nim ogromnie.

- Wyjdziesz za mnie? - Leo klęczał przed zdziwionym chłopakiem którego te słowa strasznie wzruszyły. Po policzkach chłopaka zaczęły płynąć łzy a on sam rzucił się prosto w ramiona ukochanego szepcząc szczęśliwy. - Tak.. - Leo nie mógł uwierzyć, założył na palec swojego malucha pierścionek całując go głęboko co Andrew przyjął z pomrukiem. Chwilę tak trwali w ciszy, przytuleni do siebie, całujący się, jakby nic innego nie istaniało. Leo jako pierwszy oderwał się od swojego maleńkiego kociaka obejmując go jak skarb którym dla niego był. - Andrew.. chce ci opowiedzieć o sobie. Jestem synem Lucyfera, proszę nie znienawidź mnie. Kocham Cię ponad swoje nieśmiertelne życie i nie chce byś czuł do mnie uraze bądź wstręt. - Szepnął cicho patrząc na chłopaka który tylko kiwnął przecząco głową uśmiechnięty. - Też Cię Kocham Leo, i nie obchodzi mnie to, że jesteś synem Lucyfera. Kocham Ciebie, i to tobie oddałem się cały, i nie zmienie swojej decyzji nigdy. - Czarnoksieżnik uśmiechnął się czule głaszcząc policzek swojego maleństwa szepcząc cicho.- Kocham Cię Andrew, nie ważne że nie widzisz. Ja będę twoimi oczami, a moje serce zawsze będzie twoje. Zawsze będę Cię Kochał, nawet jeśli kiedyś mnie znienawidzisz.. Musisz też wiedzieć, że żeby cię uratować.. zamieniłem cię w demona. - Tego najbardziej się bał powiedzieć, na początku Andrew był szczęśliwy jego wypowiedzią, zaraz jednak wściekły, a potem zażenowany. Westchnął głęboko śmiejąc się zaraz miło dla ucha - Wiem to Leo, zdążyłem się zorientować. Nie zerwe z tobą ani nic, ale nie będzie seksu przez kolejne kilka tygodni. - Uśmiechnął się uroczo jednak w tym uśmiechu było coś mówiącego że jeśli jeszcze raz Leo wspomni że Andrew jest demonem zabije go na miejscu. Teraz byli razem, szczęśliwi. Tylko to się liczyło, bo w końcu miłość jest najważniejsza i każdy kiedyś na nią trafi..

Andrew w białych włosach.

poniedziałek, 20 października 2014

Andrew & Leo. - Wieczór Uniesień.

Ohayo. ! Tu wasza Kire.
Jako że strasznie się ucieszyłam z komenatrzy Little Angel wpadłam na pomysł by zadedykować dla niej taki jeden dzień wyrwany z opowiadania Andrew'a i Leo.
UWAGA.
Ten kawałek nie ma nic wspólnego z opowiadaniem.
Miłego czytania ; )
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Leo. ! - Krzyknął zły Andrew wychodząc prosto spod prysznica do pokoju, nie musiał ubierać ręcznika. Już od dawna nie krępował się swej nagości. Podszedł do widocznie ucieszonego demona łapiąc go za szyję którą ścisnął nieprzyjemnie.
 - Jeszcze raz schowasz moje ciuchy i zostawisz tylko jakiś.. lolitkowy strój, a nie daruje Ci tego ! - Demon zaśmiał się cicho lustrując sylwetkę kochanka która z każdym dniem wydawała mu się piękniejsza. Oblizał kusząco usta na co młodszy chłopak zareagował obfitym rumieńcem, demon korzystając z nie uwagi chłopaka przewrócił go na plecy wbijając w pościel.
- Masz racje, ciuchy w ogóle nie są Ci potrzebne.. - Pochylił się trącąc nosem gładką skóre na szyi swojego maleństwa. Słysząc cichy jęk chłopaka uśmiechnął się z satysfakcją , Andrew nie mógł powstrzymać tego urwanego jęku choćby nie wiem jak się starał. Leo był po prostu zbyt cudowny!.
- Wiesz co Leo ? - Demon z zaciekawieniem spojrzał w górę patrząc głęboko w oczy kochanka.
- Tak malutki. ?
- C-Chyba..
- Chyba ? - Spojrzał na niego z ciekawością nasłuchując dalszego wypowiedzenia maleństwa.
- C-Cie..
- Chyba Cie.. Brawo Kociaczku, masz już połowe zdania, a teraz ładnie dokończ. - Leo spodziewał się że jego maleńki kotek powie " Chyba Cie Kocham Coraz Mocniej " , Jednak to co usłyszał sprawiło że nie mógł się ruszyć.
- Chyba Cie.. Wywale przez to okno jeśli natychmiast nie przestaniesz mnie molestować! -Chłopak warknął kładąc demona pod sobą, który nie mógł się ruszyć, to co usłyszał zbiło go z tropu. Raz jego kociak jęczy a za drugim razem chce go zabić. - A wiesz dlaczego ? - Pochylił się nad czarnoksiężnikiem całując go zachłannie lecz równie szybko się oderwał jak go pocałował. - Bo tylko ja mogę molestować Ciebie. - Leo sapnął cicho zaraz pomrukując, jakby na zawołanie odzyskując świadomość  po pocałunku. Dłonią zjechał na okrągłe pośladki chłopaka który z chęcią rozpinał jego spodnie, nie długo po słowach Andrew'a obaj zostali nadzy.
- Kochanie, nie boisz się ? Wiesz że mogę przestać nad sobą panować. - Nie mógł się skupić gdy tylko czuł jak kochanek zaczyna się nabijać na jego twardą erekcje.
- Nie boję się Leo, uwielbiam robić to z tobą, a uczucie gdy mnie gryziesz jest nieziemskie. Pragnę oddać ci się cały.. Kocham Cię L-Leo ! G-Ghaah ! - Jęknął na całe gardło nabijając się na erekcje demona do końca. - L-Leeooo.. - Jęknął przeciągle zaczynając poruszać się na nim najpierw powoli chcąc się przyzwyczaić, jednak zaraz nadał sobie szybsze tempo z czego Leo był bardzo zadowolony co wynikało z jego cichych jęków oraz przyjemnego dla ucha sapania. Andrew nie mógł tego wytrzymać, to było zbyt przyjemne a sam ukochany wręcz nieziemski. Leo położył jedną dłoń na pośladku chłopaka pomagając mu nadać sobie szybsze tempo, natomiast drugą objął go przyciągając do głębokiego pocałunku który zaraz stał się namiętną walką o dominacje. Chłopak jęknął głośno do ust czarnoksiężnika zaciskając się na nim od czasu do czasu, miał daleko gdzieś fakt iż ściany nie były za grube a echo w pokoju mogło odbijać się również po korytarzu, teraz liczył się tylko Leo i on, jakby cały świat znikł. Leo nie mógł dłużej wytrzymać, te słodkie jęki, ten nieziemski widok sprawiło że doszedł obficie we wnętrzu swojego maleństwa. Andrew również był już na granicy szczytowania więc doszedł niemal od razu po ukochanym brudząc jego oraz swoją klate. Przerwał pocałunek kładąc się na ukochanym oraz łapiąc łapczywie powietrze, położył się obok Leo okrywając się kołdrą aż po same usta. Leo zrobił to samo jednak przykrył się tylko do połowy torsu odwracając się w stronę Andrew'a.
- Mój piękny.. - Andrew uniósł jedną brew w górę patrząc na demona z miną "Ciebie coś do reszty pojebało. " jednak zaraz cichutko westchnął szybkim ruchem kradnąc pocałunek mężczyźnie. - To jak kociaku, mogę to wziąć za zgodę?
- Ale jaką zgodę? - Spojrzał w oczy demona odwracając się w jego stronę z miną która przypomina face palm.
- No jak to jaką. Zgodziłeś się bym wyrzucił twoje ciuchy oraz żebyś chodził nago.
- Niby kiedy?! - Ryknął wściekle łapiąc demona za włosy nie za delikatnie.
- Kiedy mówiłem że ciuchy nie są ci w ogóle potrzebne nie zaprzeczyłeś, czyli że się zgodziłeś. A seks oraz ten pocałunek przyjąłem za potwierdzenie więc.. Pa pa ciuszki.
- LEEOOO ! 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 I tak skończył się miły wieczór naszej kochanej parki. Do ostatniego rozdziału, mam nadzieje że ten dodatek o Leo i Andrew'ie się podoba. Sayo.

niedziela, 19 października 2014

Dodatki.

Witajcie Kochani, tu wasza Kire.
Chciałabym was przeprosić za brak dodatków które obiecałam, no ale Aoi nie ma czasu a ja dopiero od niedawna odzyskałam internet na laptopie. Żeby nie zagłębiać się w szczegóły chciałabym wam to wynagrodzić, dodatki będą dodawane co jakiś nieokreślony czas, możecie w tych czasach zadawać różne pytania na które z chęcią odpowiem wraz z Aoi. ^.^

Polecane Anime Yaoi oraz krótka recenzja. :

~1. Kaze to Ki No Uta. - Trudne do znalezienia anime, głównie to nikt o nim nie wspomina ani nie zna ponieważ jest ono stare. Natrafiłam na nie przypadkiem ale nie żałuje tego. Kreska nie razi w oczy, fabuła cudowna aż wzrusza. Polecam z głębi serca, jest tylko jeden odcinek który składa się na kilka części, ale wasza kochana Kire znalazła cały odcinek, niestety nigdzie nie ma po polsku więc trzeba się nacieszyć zagranicznym językiem ;-;.
Link: https://www.youtube.com/watch?v=ruV2xh4epQU

2.  Hyakujitsu no Bara (Maiden Rose). - Sama kreska piękna, potrafi przenieść oglądacza prosto do pokazanej sceny. Postacie miło narysowane, jednak można się wyczulić na przydługą brodę jednego z głównych bohaterów. Jednak ja się jakoś przełamałam i oglądałam to z chęcią. Główny bohater jest bardzo nerwowy przez co wyżywa się na swoim kochanku który jest drugim głównym bohaterem, jest tam wspomniane że tak okazuje uczucia.

3. Ikoku Irokoi Romantan - Anime bardzo wzruszające, aż chce się wracać do oglądania. Do kreski nie mam nic do zarzucenia, są 2 OVA ale bardzo przyjemne. Jest dużo nieprzewidzianej akcji która wpływa na nas pozytywnie dając nam do myślenia.

4. KoiSuru Boukun. - Cudowne. Fabuła dobrze obmyślona, postacie oraz ich charaktery nie do opisania. Ostatnio wydawnictwo Waneko wydało powieść Takanaga Hinako - "Zakochany Tyran" który jest kontynuacją tego Anime. Sama mam ich tomy w domu, ale nie o tym. Polecam to Anime, jest wspaniałe. Czasami mam ochotę przytulić Morinagę i powiedzieć że będzie dobrze. ;-;

5. Papa to Kiss in the Dark. - Od razu da się wyczuć większe uczucia ojca - syna, już w 3 minucie pokazana jest scena łóżkowa. Nie powiem, miło się oglądało gdy się odrzuciło myśl że to ojciec oraz syn, co okazuję się w dalszej części *SPOILER* że jednak nie jest to prawdziwy ojciec naszego bohatera. Kreska miła dla oka. Polecam.

Mangi :

~1. Yume Musubi Koi Musubi. - Przyjemne dla oka, miło się czyta, można się pośmiać oraz wzruszyć. Uke jest nie do opisania, Seme natomiast jest bardzo opanowany.  Akcja zmienia się z czasem co jest bardzo przyjemne. Da się popłakać..
Link: http://centrum-mangi.pl/Yume-Musubi-Koi-Musubi/

czwartek, 9 października 2014

9. Dziwne Uczucia.

Witajcie kochani, o ile w ogóle ktoś czyta naszego bloga. To jest przed ostatni rozdział "Dziwne Uczucia." , jednak razem z Aoi wymyśliłyśmy drugie opowiadanie. Jeszcze nie mamy tytułu ale postacie już są oraz historie głównych bohaterów. Drugie opowiadanie będzie bardziej zbudowane, bynajmniej mi się tak wydaje. No to miłego czytanie. Proszę o komentarze byście chociaż pokazali że jesteście ! ^.^ . Wybaczcie za błędy kochani.. ; - ;
                                                                                                               Kire-Kun.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Hai hai. Słodkich snów kochanie. - Trening trwał 4 godziny. Demon dawał z siebie wszystko. Wrócił koło 13.
- Dzień dobry kocie.


Zamknij sie, gnido. - Siedział nadal w łóżku w bieliźnie, tylko ją dał radę założyć. Był zły że nie mógł być na treningu.

Ależ kochanie nie bądź taki - usiadł obok niego i pochylił e jego strone.
- Przywitaj się kochanie - nadstawia się na pocałunek.


Ty mi jeszcze mówisz że mam sie przywitać skoro nie całe pięć godzin temu uprawialiśmy seks, a później nie pozwoliłeś mi na trening?! - Z Jego oczu niemal od razu zaczęły ciskać pioruny w stronę czarnoksiężnika.

- kochanie, dobrze wiesz, że to było dla twojego dobra, a co do porannego sexu - puścił mu oczko.
- chcesz mi powiedzieć, że nie miałeś na to ochoty? Bo mi się zdaję, że wręcz się na mnie rzuciłeś - przysunął się bliżej.


Dla twojego dobra. - Przedżeźnił go a gdy poczuł jak ukochany jest blisko niego, drgnął. - Nie rzuciłem sie! - Złapał cie za szyję podduszając przy tym, bez ceregieli schował się pod kołdre.

Rozbawiony zaraz zanurkował pod kołdrę i zaraz ł przyciągnął go do siebie łapiąc za pośladki i przyciągając jeszcze bliżej.
- nie podobało ci się? - mruknął namiętnie w jego uszko i otarł sie o niego.


Jęknął słyszalnie już mając zamglony z podniecenia wzrok, tym samym ocierał się o niego tak by ukochany zachaczał o jego wejście bo w końcu był do niego przytulony tyłem. - Z-Zboczeniec.. - Jęknął raz jeszcze czując ten gorący oddech.

- ale takiego mnie kochasz maleńki - szepnął i podgryzł wrażliwe miejsce na jego szyi.
Obrócił go w swoją stronę i wpił się w jego usta namiętnie.
- przyznaj się, że wcale nie jesteś zły o ten trening, mój mały kłamczuch - mruknął.


Mógłby teraz zrobić wszystko w tym stanie, i ta jego pieszczota na czułym miejscu. Ach.. Pocałowany namietnie odwzajemnił od razu pocałunek jednak zaraz oderwał się od niego. Co jak co, ale on swojej dumy z miłości nie straci. - Chciałbyś, i wynocha z mojego łóżka i pod prysznic! - Wykopał go z łóżka patrząc na niego wilkiem.

- oh nie bocz się na mnie kochanie, wiesz że się tylko drocze, poza tym uwielbiam cię całować - podniósł się z ziemi i poszedł pod prysznic.
- mam nadzieje ,że do mnie dołączysz -puścił mu oczko i zrzucił zaraz ubranie by wejść pod prysznic.


Tsh, chciałbyś. -3- . - Uwielbiał jego cudowne ciało, takie męskie, do tego ten kaloryfer. Niestety żądza wzięła górę, wszedł pod prysznic cały oblany rumieńcem, powinien przywyknąć ale nie mógł. - L-Leo.. - Odwrócił sie do niego tyłem rozchylając szeroko nóżki. Przyglądał mu się cały czerwony z podniecenia, nawet sam widok ukochanego go podniecał!

- K,,Kochanie..! - Leo aż jęknął widząc go takiego. I jak miał nad sobą panować gdy miał przed sobą chętnego kochanka.
- jesteś pewien? Myślałem że się na mnie gniewasz - powiedział obrócił go do siebie i wpił się w jego usta które tak uwielbiał.
- wygodniej byłoby nam w łóżku - zaczął błądzić dłońmi po jego ciele zaciskając je po chwili na jędrnych pośladkach.


Wiedziałem, ty zawsze mi ulegniesz. - Pocałował go czułe w policzek odsuwając się powoli, chciał dać mu nauczke za to, że nie mógł iść na trening. Taki już był, nie odpuszczał tak łatwo, nawet jeśli kogoś kochał. - To jest twoja kara skarbie.

- k,kara? Al.ale kochanie, nie możesz... zostawisz mnie w takim stanie? - wskazał mu dość sporą męskość dumnie sterczącą.
Po chwili jednak przytulił go i pocałował czule w czoło.
- dla ciebie jestem w stanie znieść wszystko, zrobić wszystko, - szepnął.
- nie jestem z tobą dla twojego ciała, kocham cię i chce być z tobą zawsze. Jednak nie powiem, ale kocham też twoje ciało, to jak jęczysz pode mną prosząc o więcej - szepnął.


Ahh.. - Specjalnie dłońmi zaczął pieścić jego członka, jego słowa były takie piekne. - Dziś cofne kare ale to dziś..